Droga na skróty

Zdarza się Wam chodzić na skróty? Mnie często. Bo tak jest szybciej, wygodniej. Po co chodzić dookoła ulicą, jeśli można przeciąć placyk na skos i znaleźć się w domu. Oszczędność energii i czasu.

Wydaje się, że ludzie z natury lubią oszczędzać energię. A co w naszym organizmie pochłania tej energii najwięcej? Wiadomo- mózg.

Nasz umysł, jak się okazuje, jest specjalistą w oszczędzaniu energii i proponowaniu nam dróg na skróty, jeśli chodzi o myślenie. Jest takich „skrótów” mnóstwo, ja zdecydowałam się przyjrzeć dzisiaj jednemu z nich, częściowo dlatego, że niedawno miałam okazję sprawdzić jego działanie na sobie. Robert Cialdini  w swojej książce nazywa go społecznym dowodem słuszności.

Jesteśmy z koleżanką w Krakowie. Podchodzimy do ulicy, zapala się czerwone światło, więc czekamy grzecznie, mimo że nic nie jedzie. Za chwilę na skraju ulicy pojawia się jakaś pani a potem grupa „miejscowych. Nadal nic nie nadjeżdża i oto miejscowi, za nic mając czerwone światło, pewnym krokiem ruszają przed siebie. Wtedy rusza też pani obok i moja koleżanka. A ja za nią. No bo skoro wszyscy idą…

Co sprawiło, że zignorowałam wpajaną od wczesnego dzieciństwa regułę: Czerwone – stój!? Odpowiedź zdaje się tkwić w społecznym dowodzie słuszności. Skoro inni tak robią, do tego miejscowi, dlaczego nie my?

Reguła często jest jeszcze bardziej widoczna sytuacjach, gdy coś nie jest oczywiste. Na przykład: Na ulicy siedzi człowiek oparty o mur. Pijany? Zasłabł? Trzeba pomóc? Nie trzeba? W takich wypadkach często bezwiednie oglądamy się na innych. W takiej sytuacji pomoc rzadko zostanie udzielona, nawet jeśli jest potrzebna. Chyba, że znajdzie się odważny, który podejdzie pierwszy, to z pewnością wpłynie na innych.

Przeprowadzono eksperyment, w którym osobę badaną umieszczano w poczekalni wraz z innymi – podstawionymi poinstruowanymi, że mają się zachowywać, jakby nic się nie działo. Za chwilę spod drzwi do sąsiedniego pokoju zaczynał wydobywać się dym. Jeśli w trzyosobowej grupie były dwie osoby, które zachowywały się jak gdyby nigdy nic, tylko 10% osób badanych podejmowało  jakąś interwencję, natomiast jeśli osoba badana była sama w poczekalni – było to 90%. Oto jak bardzo potężny może być społeczny dowód słuszności. I łatwo sobie wyobrazić płynące z tego konsekwencje. Warto być tego świadomym.

Na koniec garść porad. Co robić, jeśli potrzebujemy pomocy, a wokół są ludzie? Jak sprawić, by reguła społecznego dowodu słuszności i związane z nią rozproszenie odpowiedzialności nie zadziałały na naszą niekorzyść?

– Jeśli możesz – krzycz. Wzywaj pomocy. Usuń z sytuacji niepewność, niech inni przechodnie wiedzą, że rzeczywiście potrzebujesz ich wsparcia.

– Wyznacz osobę odpowiedzialną za pomoc i uściślij rodzaj tej pomocy. Na przykład powiedz: „Pani w zielonej kurtce, proszę zadzwonić po karetkę.” To znacznie zwiększy twoje szanse na otrzymanie wsparcia.

Życzę wszystkim (i sobie) byśmy nigdy nie znaleźli się w sytuacji, gdy będziemy potrzebie, wśród mijającego nas obojętnie tłumu ludzi. I życzę jeszcze, żeby choć od czasu do czasu udawało się nam wyłączyć tę proponowaną przez mózg „drogę na skróty” i w niejasnej sytuacji po prostu zareagować. Kto wie, może uratujemy komuś życie? A nawet jeśli nie, to będziemy mieli satysfakcję, że udało nam się uniknąć jednej z większych pułapek naszego myślenia.

W czym mogę pomóc?