- 7 września 2018
Chcielibyście zaprzyjaźnić się z kosmitą? Wyobraźmy sobie, że przylatuje do nas taki- mnie zawsze pojawia się w wyobraźni Prot z „K – Pax” – niby wygląda jak człowiek, ale jest inny, razi go jasne światło, dziwą niektóre ludzkie zachowania. W końcu pochodzi z innej planety, zatem zrozumiałe, że pewne ziemskie sprawy trzeba mu wyjaśnić.
Od paru lat mam przyjemność przyjaźni z takim „kosmitą” (jestem przekonana, że nie urazi go ta metafora, sam przyrównuje siebie często do jednej z postaci z serialu Star Trek) Ale po kolei.
Mój przyjaciel kosmita jest Anglikiem, a nasza znajomość rozpoczęła się od kontaktu mailowego, z powodów zawodowych i długo pozostawała wirtualna. Kiedyś, dawno, dawno temu nazywało się to „pen friend”, dziś musiałby to być zapewne jakiś „mail friend”. W każdym razie, nim spotkaliśmy się w rzeczywistości pisaliśmy do siebie dość regularnie. Dogadywaliśmy się zupełnie nieźle, choć były pewne sprawy, które mnie dziwiły lub nawet odrobinę irytowały. A to brak reakcji na sugestię zawartą mailu, a to odpowiedź dość obcesowa, po której zaczynałam się zastanawiać, czy go czymś, nie uraziłam, ale po wyjaśnieniu sprawy okazywało się, że nie, nic z tych rzeczy. A to brak kontaktu i odpowiedzi na wiadomość, choć miałam prawo się takiej odpowiedzi spodziewać. Na początku wszystkie te dziwnostki kładłam na karb różnic międzykulturowych. Wreszcie , już po spotkaniu w „realu”, doszłam do wniosku, że „ten typ tak ma” i zaakceptowałam ten fakt. No, po prostu on taki jest i już. W niczym nie przeszkadzało to naszej znajomości się rozwijać. Ze znajomego kosmita powoli stał się nauczycielem, mentorem i przyjacielem.
Parę lat temu, mój przyjaciel kosmita napisał do mnie z wiadomością, że właśnie zdiagnozowano u niego zespół Aspergera. Pierwsza moja myśl była taka: „Acha, to teraz rozumiem sytuacje x, y i z”. Elementy układanki wskoczyły na miejsce. Druga była taka: „To nic nie zmienia”. To znaczy, fajnie, znam teraz nazwę dla jego zachowań, może pomoże nam to w komunikacji, ale ja przecież te jego zachowania zaakceptowałam już dawno, zatem pod tym względem diagnoza nie zmienia w naszych relacjach niczego
W tym miejscu watro wspomnieć czym właściwie jest zespół Aspergera (chociaż, żeby być w zgodzie ze współczesną nauką trzeba powiedzieć, że obecnie nie diagnozuje się już zespołu Aspergera jako takiego, po prostu uważa się go za bardzo dobrze funkcjonujący kraniec zburzeń ze spektrum autyzmu, czyli ASD) Pod tą dziwną nazwą kryje się trwający całe życie stan. Ludzie tacy mogą być często bardzo inteligentni, ale maja trudności w relacjach społecznych, rzadko wyobrażają coś sobie w sposób fantastyczny i nie umieją dobrze rozpoznawać czy wyrażać emocji. Często przytłaczają ich bodźce zmysłowe, razi ostre światło, przeszkadzają dźwięki. Po prostu ich mózg funkcjonuje w odrobinę inny sposób. Tu znów przychodzi mi na myśl metafora kosmity, oni działają trochę inaczej, są jak z innej planety i sprawy, które są dla nas oczywiste, mogą być dla nich trudne do zrozumienia. Błahe dla innych zadania, na przykład wykonanie rozmowy telefonicznej, mogą stanowić dla nich trudność prawie nie do pokonania. Z drugiej strony, mogą bardzo dobrze funkcjonować w sytuacjach, w których zwykły człowiek się „rozkłada”. Na przykład mój przyjaciel jest świetny w sytuacjach zagrożenia, to że nie poddaje się łatwo emocjom sprawia, że radzi sobie o wiele lepie, niż przeciętny zjadacz chleba. Jego opowieści o pracy z trudną młodzieżą czasami mrożą krew w żyłach, a zaproponowane przez niego rozwiązania porażają swoją prostotą i skutecznością.
Chciałabym, aby najważniejszym przesłaniem tego tekstu było „kosmici są wśród nas”. Ludzie zespołem Aspergera, czy ASD, żyją obok nas, czasami nie zdiagnozowani, czasami nie chwalący się diagnozą, z obawy przed dyskryminacją. I naprawdę niczym się od nas nie różnią, prócz tego, że są „z innej planety”, to znaczy ich mózg funkcjonuje nieco inaczej. Zatem, jak przybyszowi z innej planety, czasem trzeba im wyjaśnić pewne oczywiste dla wszystkich sprawy, pomóc wykonać jakąś prostą z pozoru rzecz, mieć cierpliwość jeśli niewłaściwie okażą emocje, albo zrobić coś tak prostego, jak przyciemnienie świateł w pokoju. Ci ludzie mają naprawdę wiele do zaoferowania: swoją „kosmiczną” logikę, świeże spojrzenie na sprawy, nierzadko ogrom wiedzy na jakiś temat. Zawsze dziwi mnie skreślanie takich ludzi na starcie czy teksty matek takich dzieci: „Moje dziecko nigdy do niczego nie dojdzie, bo ma zespół Aspergera”. Nieprawda. Mój przyjaciel jest cenionym terapeutą, autorem licznych książek. Od wielu lat jest w szczęśliwym związku, od kilku żonaty. Pomógł wielu ludziom, jest świetnym nauczycielem i wykładowcą, którego wiedza na temat terapii wciąż mnie zadziwia, realizuje swoje pasje. Stanowi żywy dowód, że ludzie z zespołem Aspergera mogą prowadzić spełnione, szczęśliwe życie. Nie żeby to wszystko przyszło łatwo. Ale o tym kiedy indziej.
Zatem jeśli spotkacie na swojej drodze „kosmitę” naprawdę zachęcam do zawarcia bliższej znajomości. Mogę śmiało powiedzieć, że mnie ta przyjaźń dała ogromnie wiele, włącznie z tym, że jestem przekonana, że zawodowo z pewnością nie byłabym teraz w miejscu, gdzie jestem, gdybym nie spotkała na swojej drodze swojego angielskiego przyjaciela. Zawdzięczam mu bardzo dużo, mam nadzieję, że tym wpisem przekonam choć parę osób, że w takich ludziach tkwi ogromny potencjał. Na koniec pozwólcie, że zwrócę się bezpośrednio do bohatera niniejszego posta, w jego ojczystym języku. Dan, thank you so much for everything you have taught me, meeting you was one of the most important things that happened in my life. I feel honoured to be your friend.